Od 27 lutego do 2 marca byłem z Kasiunią w Krynicy.
W ciągu tych 4 dni i 3 nocy zdążyliśmy:
1. wypić masę wód mineralnych
2. dogłębnie zwiedzić kościół w centrum
3. wybrać się na Jaworzynę i posymulować jazdę na nartach
4. oglądnąć parę filmów
5. zwiedzić Muszynę i Tylicz
6. pobiesiadować z Wujem i Panią K.
Ahh byliśmy jeszcze w kinie Jaworzyna na jednym nudziarstwie :)
Z wód mineralnych szczególnie polecam Zubera (pomaga na wrzody), o wspaniałym smaku i zapachu zgniłych jajek i siarki, w połączeniu z mdławym Janem (idealny na cukrzycę, kamicę nerkową, nadciśnienie) daje niepowtarzalną kompozycję smakowo zapachową. I podobno pomaga na kaca – tak twierdzą panie z pijalni. Oczywiście w Krynicy nie mogłem sobie odmówić wypicia tego specjału i to nie raz. Dodatkowo Kasia musiała pić ze mną, acz ona preferowała Słotwinkę (neutralny i delikatny smak, morze magnezu, pomaga przede wszystkim na nerwy). Żeby woda miała najlepsze właściwości lecznicze naturalnie podgrzewaliśmy ją w specjalnych podgrzewaczach.
W pijalni nie mogło również zabraknąć orkiestry zdrojowej – koncertowała w hali. Było przecudownie. W orkiestrze grają starsi Panowie, pod muchami, krawatami, w garniakach. Melodie nie są może porywające, ale dla spokojnych dziadków i babć oglądających to przedstawienie jest idealnie. Oczywiście wpadliśmy tam z Kasią. Było cudownie :)…
Kościół zwiedziłem trochę z musu bo Kasia zażyczyła sobie drogi krzyżowej… Cóż było robić. Się trochę wynudziłem bo ksiądz puścił jakąś rewolucyjną drogę krzyżową z dwd w kościele. Miał to ściągnięte z Radia Maryja. Trwało długo i było przymulatse choć ambitne.
Na Jaworzynie była granda. Kiedy już wyjechaliśmy kolejką gondolową na szczyt góry i wynająłem narty, okazało się że bilety na wyciągi są do kupienia w kasie… Na dole Jaworzyny, przy dolnej stacji gondolówki :( I Zonk. Zjechałem w sumie raz plus jakieś symulacje pod foty… wtopaaaaaaaaa 4 dychy poszły się…
Przefajnie przyjął nas za to mój Wuj – Prokurator w stanie spoczynku. Wuj mieszka w Krynicy gdzie posiada wspaniałą kamienicę w centrum, niedaleko pijalni. Ale wuj ma taki system, że nie chodzi po Krynicy. Nie chodzi nawet do pijalni do której ma 50m. Wodę mineralną przynosi mu ze sklepu Pani K. w butelkach J wyłącznie szklanych – z innych wuj nie pija. Wuj chodzi wyłącznie po mieszkaniu, ewentualnie zejdzie czasem do delikatesów naprzeciwko po Sopliczkę. Jako że wuj ma juz swój wiek – w końcu jest w stanie spoczynku – nie może już pić piwa bowiem podnosi mu ono ciśnienie. Wuj pije więc głównie Sopliczkę i dobrze je. Przyjmował nas iście po królewsku. Oczywiście tam gdzie myśmy pijali herbatkę wuj czasem strzelał Sopliczkę :) Było i tak że dotrzymywaliśmy wujowi kroku i wspólnie obaliliśmy Ozona. Przereklamowana wódka.
Na koniec Kino Jaworzyna – jeśli ktoś pamięta jeszcze kina czasu PRL, i stęsknił się za nimi nie może ominąć tego kina retro. Myślę że od lat 80 tych niewiele się zmieniło (jeśli w ogóle). Uwaga: seanse odbywają się przy min. 3 widzach – w przypadku kina J. to istotny warunek :)
Wyjazd do Krynicy się udał – było idealnie.
Co do samego miasta. Polecam odwiedziny. Jest w Krynicy mnóstwo atrakcji. Począwszy od pijalni, przez mnóstwo klimatycznych knajpek – niestety w większości wcześnie zamykanych. Są też liczne atrakcje dla preferujących aktywny wypoczynek tak turystykę jak i narty. Krynica zimą to strzał w dziesiątkę. Latem też :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz